All posts by PKL

SPOTKANIE PKL z P. JACKIEM KRAWCZYKIEM

24 października br. Polski Klub Lotniczy zorganizował w Uczelni Łazarskiego ciekawe spotkanie z Jackiem Krawczykiem, Przewodniczącym Grupy Pracodawców Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego, organu doradczego dla Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej.
W ramach tej roli pan Jacek Krawczyk był między innymi sprawozdawcą Zintegrowanej Europejskiej Strategii Lotniczej (Integrated EU Aviation Policy) przyjętej w grudniu 2015 r. EKES przygotował kilka opinii na temat tego dokumentu.

I temu tematowi przede wszystkim poświęcone było spotkanie PKL.

Strategia uporządkowała liczne, podjęte w ostatnich latach, inicjatywy w branży lotniczej jak Wspólne Europejskie Niebo ( SES), SESAR, Pakiet Lotniskowy, Przegląd wytycznych w zakresie pomocy publicznej, Przepustowość lotnisk, Prawa pasażerów, Włączenie lotnictwa w unijny system handlu emisjami. Pan Krawczyk przedstawił stan zaawansowania/wykonania poszczególnych inicjatyw.

Strategia oparta została o 4 filary: ambitną politykę zewnętrzną, usunięcie barier wzrostu, utrzymanie wysokich standardów UE (bezpieczeństwo, ochrona środowiska i prawa pasażerów) oraz innowacje/inwestycje/technologie cyfrowe.

Polityka zewnętrzna ma polegać m. in. na prowadzeniu przez KE negocjacji nowych porozumień lotniczych w imieniu całej UE, zastosowaniu nowych sposobów zmierzenia się z nieuczciwymi praktykami konkurencyjnymi ze strony krajów trzecich oraz tworzeniu okazji inwestycyjnych z krajami trzecimi, opartych na wzajemnej liberalizacji zasad własności i kontroli przewoźników lotniczych.

Usunięcie barier to przede wszystkim dokończenie inicjatywy SES, poprawa efektywności usług lotniskowych, zwiększenie przepustowości lotnisk i poprawa connectivity celem pobudzenia wzrostu gospodarczego w Europie. Szczególnie ważny jest filar czwarty, w który, nadal brakuje kompleksowej koncepcji, jak lotnictwo w Europie może skorzystać na „Czwartej Rewolucji Przemysłowej”.

Gość omówił wyzwania wynikające ze Strategii dla branży lotniczej w Polsce. Wskazał na potrzebę myślenia holistycznego wspólnego dla całej branży lotniczej poprzez wyjście poza partykularne interesy przewoźników, lotnisk, kontrolerów ruchu powietrznego itd. Rozwój przemysłu lotniczego zwłaszcza przemysłu 4.0 jest kluczem do poprawy konkurencyjności polskiego lotnictwa. Strategia unijna jest szansą nie tylko dla lotnisk, linii czy PAŻP, ale przede wszystkim dla przemysłu lotniczego poprzez łatwiejszą standaryzację, certyfikację, współpracę międzynarodową itp. Polskie podmioty gospodarcze powinny zaangażować się w inicjatywę SESAR.

Potrzebna jest całościowa i skutecznie wdrożona Krajowa Strategia dla Lotnictwa i polska strategia musi być skoordynowana z unijną. Należy ulepszyć relacje między cywilnymi i wojskowymi władzami lotniczymi oraz prowadzić skuteczny dialog z organizacjami obywatelskimi w sprawach hałasu i innych dot. środowiska.

A na koniec spotkania miala miejsce promocja przez autora Andrzeja A. Mroczka książki ” Konstruktor. 26 rozmów z Andrzejem Frydrychewiczem”.

Książka”Konstruktor. 26 rozmów z Andrzejem Frydrychewiczem”

Na polskim rynku ukazała się dzisiaj  14 października 2016 niezwykła książka, prawdziwa perełka dla miłośników lotnictwa.
“Konstruktor. 26 rozmów z Andrzejem Frydrychewiczem” jest serią wywiadów, które na przestrzeni 2 lat autor Andrzej A. Mroczek przeprowadził z głównym konstruktorem nieistniejących już zakładów PZL-Okęcie. Zostały w niej przedstawione doświadczenia Andrzeja Frydrychewicza oraz jego filozofia projektowania. Ujawnia on wiele przemilczanych spraw ze swojej wieloletniej kariery.
Podstawowe dane publikacji:
Tytuł: Konstruktor. 26 rozmów z Andrzejem  Frydrychewiczem
Premiera: 14 października 2016
Oprawa: twarda, szyta
Format: A4 (210 x 297 mm)
Papier: kredowy, druk kolorowy
Liczba stron: 384
Cena detaliczna: 49,90zł
ISBN:  978-83-7579-546-2
W celu uzyskania więcej informacji proszę wejść na stronę:
Konstruktor26.pl (lub bezpośrednio na http://www.galaktyka.com.pl/product,,818.html),
Na stronie:
https://www.dropbox.com/sh/v1jijz2nb0e5tao/AAC5yeCqCo5d4GMHiFjdgBToa?dl=0
znajdują się dodatkowe zdjęcia prezentujące publikację.

Polecamy ciekawy artykuł Członkini PKL Ewy Stopyry opublikowany na PRTL.pl

Connectivity niemieckich lotnisk

Ewa Stopyra, 2016-10-12
 Kończący się powoli sezon letni oraz zbliżający się sezon zimowy to dobry moment by przestudiować connectivity niemieckich portów lotniczych. Lotniska to nie tylko motory napędowe turystyki i gospodarki regionu, ale przede wszystkim to „okno na świat”, a o tym jak wielkie ono jest decyduje connectivity danego lotniska.

 

Niemiecki rynek lotniczy to drugi pod względem liczby pasażerów rynek lotniczy w Europie (po Wielkiej Brytanii). W zeszłym roku niemieckie porty lotnicze obsłużyły około 216 mln pasażerów oraz około 4,4 mln ton cargo. Od początku tego roku do końca sierpnia liczba pasażerów wyniosła ponad 147,5 mln pasażerów i była o 2,6% większa niż w analogicznym okresie rok wcześniej, zaś wielkość obsłużonego frachtu lotniczego w tym samym okresie wyniosła prawie 3 mln ton (+2,1%).[1]

Pod względem total connectivity (direct i indirect) Niemcy zajmują w UE pierwsze miejsce, wyprzedzając Wielką Brytanię i Francję. Te trzy kraje w sumie odpowiadają za 44% unijnego connectivity. Frankfurt należy obok LHR, CDG, AMS oraz IST do najlepiej skomunikowanych lotnisk w Europie.[2]

Liczba bezpośrednich destynacji w sezonie letnim 2016

Niniejszą analizę zacznę od liczby destynacji obsługiwanych bezpośrednio z danego lotniska. Do największej liczby destynacji bezpośrednio pasażerowie mogą dotrzeć oczywiście z największych portów lotniczych w Niemczech. Pod tym względem bezwzględnie numerem jeden jest port lotniczy we Frankfurcie, następnie port w Monachium i Düsseldorfie. W kończącym się powoli sezonie letnim liczba bezpośrednich destynacji obsługiwanych z największych niemieckich portów lotniczych wynosiła następująco:

 


Źródło: na podstawie danych lotnisk[3]

 

Jak wskazuje powyższy diagram liczba bezpośrednich destynacji obsługiwanych z największego lotniska w Niemczech wynosi prawie 300. Dla porównania z największego lotniska w Polsce w sezonie letnim linie lotnicze oferowały bezpośrednie połączenia do 108 destynacji, zaś z lotniska Heathrow do ponad 180.

 

Istotne znaczenie ma przede wszystkim obecność macierzystej linii lotniczej. Nie bez kozery FRA (290 bezpośrednich destynacji) i MUC (243 bezpośrednie destynacje) mogą pochwalić się najobszerniejszą siatką połączeń bezpośrednich. Istotne znaczenie w tym zakresie ma fakt, iż oba lotniska są hubami dla Lufthansy.

 Bezpośrednie połączenia z niemieckich lotnisk

W tej sekcji przyjrzymy się liczbie bezpośrednich połączeń z poszczególnych niemieckich lotnisk w ciągu tygodnia w obowiązującym wciąż sezonie letnim. Tutaj również obejdzie się bez niespodzianki –  najwięcej bezpośrednich połączeń tygodniowo obsługiwanych jest z największych niemieckich portów lotniczych a kolejność wygląda następująco: FRA, MUC, DUS, TXL, HAM, STR, CGN i SXF. Jak widzimy na poniższym diagramie liczba bezpośrednich połączeń tygodniowo z FRA jest dwa razy większa niż z DUS.

 

Źródło: DLR

 

Powyższy wykres przedstawia liczbę bezpośrednich połączeń tygodniowo z kilku największych lotnisk w Niemczech. W przypadku połączeń bezpośrednich oraz z przesiadkami ich tygodniowa liczba jest już zdecydowanie większa. Ich liczba oscyluje w granicy około 96 tys. połączeń z lotniska FRA, ok. 88 tys. z MUC, ok. 82 tys. z DUS czy ok. 78 tys. z TXL.[4] Przedstawia to poniższy wykres.

 


Źródło: DLR

 

Niemiecki narodowy przewoźnik jest zdecydowanym numerem 1 w zakresie liczby połączeń wykonywanych tygodniowo z niemieckich lotnisk, z liczbą połączeń prawie dwa razy większa niż drugi kolejny przewoźnik. Należy jednakże zwrócić uwagę na silną obecność amerykańskich przewoźników.

 

Jeśli spojrzymy na liczbę połączeń total (bezpośrednich oraz z przesiadkami) wykonywanych tygodniowo na przykładzie czerwca 2016 roku z wybranych niemieckich portów lotniczych z podziałem wg linii lotniczej to wartości przedstawiają się następująco:

 

Źródło: DLR[5]

 

Lufthansa jest bardzo aktywna w swoim hubie we Frankfurcie. Oferuje połączenia do wielu państw świata. W przypadku Stanów Zjednoczonych LH jest zdecydowanie najsilniejszym przewoźnikiem we Frankfurcie. Jeśli zaś spojrzymy na lotnisko CDG i połączenia do Stanów Zjednoczonych, to wyraźnie zauważymy przewagę amerykańskich przewoźników nad miejscowym AF.

 

Lufthansa jest również silna w swoim drugim hubie – na południu Niemiec. Pod względem ASK najpopularniejszymi krajami do jakich w tym sezonie operuje LH z MUC są: Niemcy, Włochy, Francja, USA, Hiszpania, UK i Polska. Natomiast pod względem ASK najpopularniejszymi połączeniami LH z MUC są: połączenia do SFO, LAX, PVG, HND, HKG, ORD.

 Dokąd najchętniej latają pasażerowie z niemieckich portów lotniczych?

Najpopularniejszymi krajami zarówno pod względem liczby destynacji, liczby wykonywanych połączeń oraz liczby pasażerów są w zasadzie niezmiennie od kilku lat te same państwa, przy czym ruch do Turcji ze względów politycznych i bezpieczeństwa regularnie w ostatnich kilkunastu miesiącach malał. Mimo to kraj ten pozostaje wciąż jednym z państw, do którego najwięcej miast ma połączenia bezpośrednie z niemieckimi lotniskami, a liczba ta wynosi 19. Turcja, jest za Włochami, Hiszpanią oraz Grecją wciąż jednym z najpopularniejszych krajów wśród niemieckich turystów. Z niemieckich portów lotniczych można bezpośrednio dolecieć do 29 portów lotniczych we Włoszech, 21 w Hiszpanii oraz 20 w Grecji. Dla porównania z niemieckich portów lotniczych można bezpośrednio dolecieć do 13 miejsc w Polsce oraz 14 we Francji.

 

Pod względem long-haul najpopularniejszymi krajami są bezsprzecznie: Stany Zjednoczone – 28 destynacji (obsługiwanych z FRA, MUC, DUS, TXL, CGN) oraz Chiny z 9 destynacjami (obsługiwanymi z FRA, MUC oraz TXL). Co ciekawe pod względem połączeń z Chinami Niemcy są najlepiej skomunikowanym lotniczo krajem w Europie. Dla porównania z innymi krajami europejskimi ilość chińskich destynacji mających połączenia z wybranymi portami lotniczymi w Europie wygląda następująco: z WAW – 1 destynacja, PRG – 2 destynacje, VIE – 2 destynacje, BUD – 1 destynacja, ZRH – 2 destynacje, z GVA – 1 destynacja, FCO – 5 destynacji, MAD – 4 destynacje, LON – 5 destynacji, AMS – 5 destynacji.

Ruch z/do Chin rośnie intensywnie w ostatnim czasie nie tylko z Niemiec ale ogólnie z Europy. W lipcu 2016 roku każdego dnia odbywało się średnio 167 połączeń pomiędzy europejskimi krajami a Chinami, co stanowi wzrost o 15% w porównaniu do roku poprzedniego.[6]

Podsumowując, należy stwierdzić, iż niemiecki rynek lotniczy pod względem connectivity znajduje się na pierwszym miejscu w UE. Ilość dostępnych destynacji oraz połączeń bezpośrednich i pośrednich ma kluczowe znaczenie dla roli jaką pełni lotnictwo w tym kraju, nie tylko tworząc ponad 2% niemieckiego PKB, ale także wspierając ponad 800 tys. miejsc pracy.

 

Ewa Stopyra

 


[1] ADV

[2] ACI, Airport Industry, Connectivity Report 2004-2014

[3] Za FRA, MUC, FBB, DUS, HAM i STR

[4] DLR Connectivity Report 2016, W. Grimme, E. Cronrath, S. Maertens

[5] DLR Connectivity Report 2016, W. Grimme, E. Cronrath, S. Maertens

[6] Za OAG

 

90lecie polskiego Instytutu Lotnictwa

Instytut Lotnictwa 1926-2016

SAM_7701-960x348

Historia Instytutu Lotnictwa sięga początków niepodległości Polski, ale oficjalną datą rozpoczęcia działalności Instytutu jest 1 sierpnia 1926 roku. W początkowej fazie swojego funkcjonowania Instytut działał jako Instytut Badań Technicznych Lotnictwa. Nazwa ta przetrwała do początku II wojny światowej. Profil działalności w latach 1926-1939 skupiał się przede wszystkim na badaniu i certyfikowaniu samolotów. Wszystkie polskie przedwojenne samoloty wojskowe były badane i certyfikowane w Instytucie. W krótkim czasie stał się on cenioną w kraju placówką badawczą oraz kuźnią wartościowych prac wynalazczych, które wyznaczały nowe horyzonty w przemyśle lotniczym. Prężnie rozwijającą się placówkę zatrzymały wydarzenia 1939 roku. W latach wojny Instytut przerwał swoją działalność, ale kadra pozostała w ścisłym związku z lotnictwem, podejmując pracę w renomowanych placówkach zagranicznych, szczególnie w Anglii, a także opracowując strategie reaktywacji ośrodka po wojnie.

W 1945 roku powołany został Instytut Techniczny Lotnictwa, który ulokowano w ocalałych budynkach na warszawskim Okęciu. W początkowej fazie swojej powojennej działalności w Instytucie opracowywano silniki pulsacyjne i strumieniowe, a także rozpoczęto prace nad przełomowym w polskim przemyśle lotniczym śmigłowcem SP-GIL. Ponadto Instytut prowadził badania homologacyjne samolotu Szpak 2 oraz pierwszego powojennego szybowca Sęp.

W 1948 roku Instytut zmienił nazwę na Główny Instytut Lotnictwa, a 1952 r. nadana mu nazwa, którą posługuje się do dziś – Instytut Lotnictwa. Okres powojenny, to czas, w którym kadra naukowo-badawcza i konstruktorska zajmuje się głównie projektowaniem i wytwarzaniem licencyjnych dwupłatowców PO-2 oraz bardzo nowoczesnego na tamte czasy samolotu myśliwskiego MIG-15.

Głównym konstruktorem Instytutu Lotnictwa w tych latach był wybitny wizjoner lotnictwa profesor Tadeusz Sołtyk, pod kierownictwem którego powstają tu samoloty TS-Bies, z TS-Iskra i ponaddźwiękowy prototyp samolotu treningowego TS-Grot. Są to konstrukcje budzące podziw w całym środowisku lotniczym. Oprócz konstrukcji samolotowych placówka zaczęła się specjalizować w projektowaniu i badaniach obiektów latających, takich jak rakiety i cele latające. Uznanie zyskała rakieta meteorologiczna Meteor 1, która w całości powstała w Instytucie. Kolejne lata działalności Instytutu, to przede wszystkim praca nad programem stworzenia samolotu szkolno-bojowego dla wojska. Samolot I-22 Iryda (powstał w Instytucie Lotnictwa), otrzymał wszelkie wymagane certyfikaty potwierdzające zgodność zrealizowanego programu budowy samolotu z obowiązującymi przepisami oraz wymaganiami zamawiającego. W ten sposób Instytut Lotnictwa w pełni wywiązał się z zadania postawionego przez rząd RP.

Kolejnym wyzwaniem dla inżynierów Instytutu był projekt budowy czteromiejscowego, kompozytowego samolotu osobowego nowej generacji I-23 Manager. Prace zostały zakończone sukcesem, a samolot otrzymał bardzo dobre oceny wśród ekspertów z dziedziny lotnictwa. Wśród projektów z okresu 1990-2000 trzeba wyróżnić również projekt dwumiejscowego samolotu szkolnego I-25 As, dwumiejscowego śmigłowca szkolno-patrolowego IS-2 oraz poduszkowca patrolowo-ratunkowego PRP-560 Ranger.

Aktualnie Instytut Lotnictwa jest placówką, która specjalizuje się w świadczeniu najwyższej jakości badań, które dostarczają rozwiązań dla problemów współczesnego lotnictwa i przemysłu kosmicznego. Instytut ściśle współpracuje ze światowymi potentatami przemysłu lotniczego, takim jak: General Electric, Boeing, Airbus czy Pratt and Whitney. Prowadzi także badania dla innych sektorów gospodarki. W Instytucie działa 5 pionów merytorycznych, 30 wyspecjalizowanych laboratoriów, w tym 5 unikatowych na skalę światową. Kadrę stanowi ponad 1800 naukowców, badaczy i inżynierów.

Honorowy Patronat nad obchodami 90lecia Instytutu Lotnictwa objął Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda.

Zródło: Instytut Lotnictwa http://ilot90.pl/instytut-lotnictwa-1926-2016/

14 października w godz. 17-23 – 7. Noc w Instytucie Lotnictwa

Zapraszamy na 7. Noc w Instytucie Lotnictwa – u naszego Członka Wspierajacego, która odbędzie się w piątek 14 października w godz. 17:00-23:00 przy al. Krakowskiej 110/114 w Warszawie.

Jest to wieczorna impreza edukacyjna, która ma na celu popularyzację sektora lotniczego i kosmicznego w Polsce oraz promocję zawodów inżynierskich.

Impreza jest skierowana do wielbicieli lotnictwa, samolotów, kosmosu, nauki, techniki oraz do tych, którzy są ciekawi świata i lubią aktywnie spędzać czas wolny. W trakcie imprezy będzie można spotkać pilotów cywilnych i wojskowych, spadochroniarzy, przedstawicieli warszawskich lotnisk, inżynierów, astronomów, kosmonautów, naukowców czy studentów. Zaprezentowane zostaną m. in. obszary związane z lotnictwem, nowymi technologiami oraz kosmosem.

Gościom zostaną udostępnione niedostępne na co dzień laboratoria. Ta jedyna noc w roku będzie rzadką okazją zwiedzenia zakamarków Instytutu.

7. Noc w Instytucie Lotnictwa jest częścią obchodów 90-lecia istnienia tej placówki. Na wszystkich będą czekać więc niespodzianki, konkursy, gry oraz wyjątkowe atrakcje.

PKL na seminarium DroneTech 1st Meeting w Toruniu

Serdecznie zapraszamy na seminarium “Szanse i zagrożenia dla biznesu dronowego: kierunki rozwoju, regulacje, badania”, które odbędzie się 13 października w Toruniu podczas DroneTech 1st Meeting. Polski Klub Lotniczy jest  partnerem wydarzenia, a nasi członkowie wystapią w roli prelegentów.

 

Seminarium zaczyna się o godz. 10 w Arena Toruń, ul. Generała Józefa Bema 73-89, w Toruniu. Udział w imprezie jest darmowy – należy się jednak uprzednio zarejestrować. W programie przewidziano pokaz drona. Roboczy plan seminarium znajduje się na stronie http://dronetech-poland.eu/konferencja/plan-konferencji/ Wśród prelegentów seminarium znaleźli się członkowie Polskiego Klubu Lotniczego.

“DroneTech 1st world meeting Torun 2016 – to pierwsze w Toruniu, międzynarodowe spotkanie naukowców, biznesmenów i pasjonatów wszystkiego co związane jest z nowoczesnymi technologiami bezzałogowymi. Jest to przestrzeń, w której uczestnicy mają możliwość komfortowego oraz bezpiecznego poznawania się, wymieniania doświadczeniami oraz uczenia. Wydarzenie dla ludzi chcących partycypować w wymianie myśli, technologii i pasji, dla wspólnej, rewolucyjnej przyszłości z systemami bezzałogowymi w służbie człowieka. Przedsięwzięcie ma wymiar edukacyjny, biznesowy oraz rekreacyjny by, podczas jednego, międzynarodowego spotkania łączyć to co inspirujące z rozwijającym. Dokładamy wszelkich starań by DroneTech stało się wydarzeniem, które pozwoli jego uczestnikom uznać spędzony czas w Polsce, w Toruniu za czas produktywny i owocny. Czas, który daje możliwość wnieść cenną wartość w niezwykły i ciągle rozwijający się świat pojazdów i systemów bezzałogowych.”

Ciekawy artykuł o finansowaniu samolotów na PRTL.pl

“Finansowanie samolotów – księgowi odkrywają karty i burzą zastany porządek

autor: Maciej Dziudzik

1 stycznia 2019 roku zaczyna obowiązywać, wprowadzony w tym roku, nowy standard dotyczący sprawozdawczości najbardziej popularnego sposobu finansowania samolotów: leasingu. Jego celem, zdaniem Rady Międzynarodowych Standardów Rachunkowości (ang. IASB1) jest „wyciągnięcie na światło dzienne tego, co było ukryte”, czyli poprawa przejrzystości i jakości sprawozdań finansowych dla inwestorów. Transport, a w szczególności branża lotnicza są tymi, które wprowadzonymi zmianami zostaną dotknięte najbardziej.

 Na bazie publicznie dostępnych wyników trzech znanych w Polsce linii lotniczych przeanalizuję wpływ zmiany standardu na ich pozycjonowanie finansowe oraz poziom wykazywanych kosztów.

Po co właściwie wprowadzać zmiany?

Leasing, czy to w formie operacyjnej, czy finansowej jest najbardziej popularnym środkiem „opłacenia” zakupu wysokokapitałowych środków trwałych – samolotów w szczególności. Poprzez lata wyrosły na tym wyspecjalizowane podmioty finansowe i prawne. Wprowadzane są nowe rozwiązania. Nawet w krajach islamskich, gdzie ogólnie „wynajem na procent” jest zakazany udało się stworzyć formuły zgodne z Koranem i bardzo efektywne kosztowo.

Dlaczego wiec trzeba zburzyć stary porządek? Powtarzana w świecie księgowym anegdota głosi, iż głównym inicjatorem tej zmiany w ramach IASB była osoba, która bardzo boi się podróży lotniczych. Będąc zmuszoną podróżować tym środkiem komunikacji, często zastanawiała się jak to jest możliwe, że wsiada do samolotu, który w sensie księgowym praktycznie nie istnieje. Nie ma go wykazanego w bilansie i sprawozdaniu finansowym linii lotniczej, która pozyskała go w formie leasingu operacyjnego.

Czy zatem nie niesie to ryzyka? Czy tak powinno być? Jak to jest możliwe, że ogromne samoloty warte dziesiątki, setki milionów dolarów po prostu potrafią zniknąć (w sensie księgowym)? Linia lotnicza chwali się, jak dobrze zarabia teraz i jak dużo może zarobić w przyszłości, ale czy mówi całą prawdę? Jak wygląda kwestia finansowa środków produkcji, których zamierza użyć obiecując przyszłe zyski? Trzeba uczynić publiczne sprawozdania finansowe bardziej przejrzystymi dla ich odbiorców: inwestorów, analityków, gospodarki. Należy umożliwić lepszą porównywalność tych samych elementów pomiędzy liniami lotniczymi i ogólnie przedsiębiorstwami.

W praktyce oznacza to: zrównanie leasingu operacyjnego z leasingiem finansowym w sprawozdawczości finansowej. Przy okazji uwypuklono ryzyka finansowe ale zaburzono do pewnego stopnia mechanikę kosztów linii lotniczej jaką znamy. Dotychczas każdy w branży potrafił wskazać, że gotówkowo i kosztowo leasing operacyjny powinien być droższy niż leasing finansowy. Teraz gotówkowo nadal nic się nie zmieni, ale kosztowo jak pokażę na poniższym przykładzie sprawa nie jest już taka oczywista. Dzieje się to w branży, która od zawsze była skoncentrowana na poziomie kosztów. Każdy zna wskaźnik kosztu jednostkowego na jeden wykonany fotelokilometr lub fotelomilę (ang. CASK / CASM). Obsesja „tanich przewoźników” na tym punkcie jest wpisana w ich kulturę organizacyjną i model biznesowy.

Dyrektorzy finansowi myślą nad przyszłymi strategiami opłacenia aktywów

Każdy plan rozwoju floty wymaga ostrożnego przemyślenia wszelkich aspektów związanych z finansowaniem. Podjęcia próby przewidzenia przyszłych zmian gospodarczych i ryzyk z tym związanych w perspektywie nie 1-3 lat ale 8-12 lat do przodu, bo tyle standardowo trwa obecnie finansowanie samolotów i na tyle lat, niezależnie od sytuacji na rynku, linia lotnicza zobowiązuje się regularnie płacić raty leasingowe czy będzie miała jak wykorzystać kupione maszyny czy też nie. Do rozważenia: koszty i rentowność teraz i w przyszłości, elementy oceny wartości rezydualnej kupowanego aktywa, posiadane własne środki na inwestycję, ocena finansowa spółki i wiara rynku w linię lotniczą, kwestie podatkowe i tak dalej. Ogólnie mówiąc biznes plan oparty na solidnych podstawach finansowych i szczegółowej ocenie ryzyka. Teraz w ramach symulacji finansowy dochodzi jeszcze dodatkowy element.

Jakie podejście reprezentują w tym zakresie dwie niskokosztowe linie lotnicze: Ryanair i Wizz Air? Przewoźnicy podpisali niedawno duże kontrakty na dostawy samolotów. Wizz Air na 144 samoloty Airbus z rodziny 320 ceo i neo (+ 90 opcji). Ryanair na 183 samoloty Boeing z rodziny 737 (+ kontrakt na 100 sztuk i 100 opcji 737 MAX). Linie te dokładnie planują proces wymiany swojej floty, a następnie jej wzrostu w perspektywie 2020-2024 widząc jednocześnie obraz tych konsekwencji także poza ten horyzont. Wprawiają się też operacyjnie we wprowadzaniu samolotów: Ryanair bez problemów był w stanie w I połowie tego roku odebrać 16 nowych maszyn w ramach swojego starego kontraktu.

Obaj przewoźnicy mają odmienne sposoby finansowania swoich aktywów: Ryanair pozyskuje maszyny głównie w leasingu finansowym lub za własną gotówkę. Regularnie płaci zaliczki ze swoich środków i negocjuje doskonałe ceny i warunki kontraktowe. Leasing operacyjny stopniowo wygasza pozostawiając go częściowo do finansowania samolotów operujących sezonowo. Ryanair jest jednocześnie linią lotniczą o jednym z najlepszych standingów finansowych i ocenie przez wszystkich analityków, banki i cały świat finansowy budując swoją strategię konsekwentnie od początku powstania. Linie te skutecznie potrafią emitować instrumenty dłużne dla finansowania aktywów. Są też spółką giełdową.

Wizz Air również wszedł na giełdę w ubiegłym roku, po pierwszej nieudanej próbie w 2014 r. Jednakże strategia finansowania samolotów tej linii opiera się tylko na leasingu operacyjnym. Nie ma więc ona w swoim bilansie i sprawozdaniu pozycji finansowej wprost podanej informacji o najważniejszych aktywach, czy zobowiązaniach jakie one niosą. Wizz Air chętnie angażuje się w transakcje finansowania dłużnego zaliczek na samoloty i transakcje sprzedaży i leasingu zwrotnego. Dopiero niedawno dzięki historycznie udowodnionej stabilizacji swoich wyników i giełdzie zyskał kolejne źródło finansowania. Ta strategia jest konsekwencją potrzeby szybkiego wzrostu dla osiągniecia pozycji niskokosztowego przewozowego lidera w rejonie Europy Środkowo Wschodniej. W pewnym sensie potrzeby dogonienia i przegonienia Ryanaira w Europie, który po prostu zaczął wcześniej i z inną bazą kapitałową. Jak piszą analitycy, Wizz Air może oferować dobry zwrot z inwestycji podobny do Ryanair, ale nadal ryzyko finansowe jest wyższe.

Wizz Air ściga się z Ryanairem o prymat linii o najniższych kosztach jednostkowych. Dotychczas spółka z Irlandii pozostaje niezwyciężona. Ale ta sytuacja w sposób niezamierzony, poprzez zmianę standardu raportowego może nagle ulec zmianie. Gotówkowo nie zmieni się nic. Nadal Wizz Air prawdopodobnie będzie płacić więcej za swoje samoloty niż Ryanair. Analiza kosztów jednostkowych CASK jaką znamy pokaże jednak co innego. Wizz Air może wygrać tą konkurencję.

Spójrzmy więc poniżej na analizę dostępnych wyników obu linii za okres kwiecień – czerwiec 2016 r. Czyli wg standardów raportowych obu linii: pierwszy kwartał ich nowego roku obrotowego. Co by było gdyby interpretować te wyniki tak, jakby nowy standard dotyczący leasingu obowiązywał nie od 2019 r. ale był wprowadzony 1 kwietnia tego roku.

Jak widać zmiana standardu raportowego na poziomie operacyjnym może pozwolić Wizz Air zbliżyć się z poziomu 12% marży do 15% bez żadnych dodatkowych wysiłków. A  więc okolic Ryanaira z marżą 18%. Jednocześnie Wizz Air wyraźnie wychodzi na prowadzenie z poziomem kosztów jednostkowych CASK, które mogą spaść nawet w okolice 3,08 eurocenta na fotelokilometr. Aby to osiągnąć w nowych standardach Ryanair musiałby realnie dalej obniżyć koszty. Trudno powiedzieć czy byłaby na to jakaś przestrzeń w krótkim horyzoncie czasowym.

Pytanie, czy Ryanair będzie się martwił „przegraną” w taki sposób?„Cash is the king” (a w niektórych kręgach „cash is the queen”), a tutaj nic się nie zmieni. To co jest istotne dla tej linii to utrzymanie wysokiej oceny swojej kondycji finansowej wśród banków i inwestorów. Strategia Ryanair w tym zakresie, jego solidne podstawy, a także szeroka strategia zabezpieczeń ryzyk finansowych (w tym na poziomie bilansowym) powoduje, że wspomniane wyżej zmiany standardów tylko w nieznacznym stopniu wpłyną na to, co dotychczas wiemy i znamy o finansach spółki z Irlandii. A banki i giełdy lubią stabilizację.

W przypadku węgierskiego przewoźnika sytuacja wygląda inaczej. To, co dotychczas było ukryte poza bilansem – wszystkie leasingi operacyjne pojawią się jako zobowiązania i dług. Nagle miarą wielkości aktywów i sumy bilansowej Wizz Air może powiększyć swój rozmiar o 100%. A poziom długu widocznego wprost na bilansie może wzrosnąć 42-krotnie bez zmiany liczby samolotów. Dodanie nowych maszyn zmieni ten stan dalej. W połączeniu z innymi regułami raportowymi zmiany kursów USD do EUR może istotnie wpływać na wynik netto spółki. Wizz Air będzie musiał bowiem swoje dolarowe zobowiązania leasingowe co miesiąc przewalutowywać wg aktualnego kursu, czego nie musi robić mając je poza bilansem. Gdy kurs wzrośnie, taka wielkość zobowiązań po przewalutowaniu wygeneruje ogromny koszt nierozliczonych różnic kursowych, co może pogrążyć wynik netto, a w konsekwencji kapitały własne spółki. Wskaźniki finansowe i podstawowej oceny bankowej mogą się pogorszyć, podobnie jak wprost liczona obrotowość i efektywność aktywów. Nie tyle sam standard co jego połączenie z innymi wymogami księgowymi spowoduje, że to, co Wizz Air zyska w części operacyjnej będzie musiał oddać po stronie finansowej z nawiązką. Ogólnie świat lotniczy będzie musiał zwracać większą uwagę nie tylko na CASK ale też na bilans i wskaźniki. Może trzeba będzie redefiniować CASK i dodać „gotówkowy” koszt samolotu dla zachowania pełnej porównywalności?

Ktoś może powiedzieć, że to nic nowego. Analitycy finansowi już teraz potrafią sobie radzić z oceną długu pozabilansowego, w tym leasingu operacyjnego. Branża stworzyła nawet standardy, wg których po prostu stosuje się dodatkowe mnożniki na kwocie rocznych płatności rat aby pokazać symulowany dług i prawidłowo ocenić pozycje finansową linii lotniczej uwzględniając leasing operacyjny. Wszyscy wiedzą, jaka jest skorygowana pozycja finansowa Wizz Air. To prawda.

Teraz obraz ten będzie jeszcze bardziej ustandaryzowany. Lepsza będzie porównywalność między branżami. To co spowoduje nowy standard, a czego dotychczasowe metody nie wychwytują, to obowiązek bieżącej wyceny całości zobowiązań i odkładania wahań bezpośrednio w wynik finansowy. Teraz nikt tego tak bardzo nie brał po uwagę. A od 2019 magiczne niezrealizowane różnice kursowe dla linii lotniczych raportujących w innej walucie niż USD urosną na znaczeniu tak samo, jak wielkość ich zobowiązań. Będzie można zyskać, ale będzie można też stracić zarówno na samych wahaniach jak i na działaniach zabezpieczających. A co jeżeli różnice zniwelują kapitał własny do zera i uruchomią się konsekwencje prawne? A co jeżeli już teraz poziom kapitałów własnych jest mały? Formalnie trzeba to uwzględnić i zaplanować. Zwłaszcza, że w przyszłości, kiedy nowy standard zacznie obowiązywać, skala operacji, wielkość floty i długu będzie większa. No chyba, że można kupować samoloty za własną gotówkę.

Przy zmianie standardu wynik netto Wizz Air z poziomów porównywalnych do Ryanair może spaść w okolice 10% gdyby symulować pozycje finansową na początku i na końcu 1 kwartału.

Znaczący wzrost długu powoduje także, iż pozycja finansowa może groźnie poszybować na północ pokazując stosunek długu, który 3,5 krotnie może przewyższyć kapitał własny. W przypadku Ryanair wszystko pozostaje bez zmian – stabilnie wskaźnik na poziomie 2,0 i pole do wzrostu poziomu taniego, dłużnego finansowania zewnętrznego, jeżeli jest taka potrzeba.

Na polskim podwórku

Przenosząc powyższe rozważania w polskie realia proponuję odniesienie analizy do wyników linii Enter Air, która po wejściu na giełdę regularnie zobowiązana jest publikować swoje wyniki finansowe. A także musi spełniać wymogi Międzynarodowych Standardów Sprawozdawczości Finansowej. Linia ta pod koniec sierpnia opublikowała swoje sprawozdanie śródroczne 2016. Jak hipotetycznie wyglądałoby ono, gdyby założyć, że ten czarterowy przewoźnik zaaplikował nowe standardy od początku tego roku.

 

Enter Air w swojej strategii finansowej jest bliższy Wizz Air. Również rozpoczynał swoją działalność w oparciu o samoloty w leasingu operacyjnym. Także dzisiaj wiele maszyn pozostaje w tej pozabilansowej formule. Należy zanotować proces refinansowania części maszyn w ramach programu poprawy efektywności – prawdopodobnie przy wydłużeniu okresu leasingu.

Zmiana standardu powoduje, że Spółka urosłaby o prawie połowę ujmując swoje wszystkie samoloty na bilansie.

Jednakże bilansowa wartość długu spółki mogłaby zwiększyć się aż o 135%. Podobnie jak w Wizz Air, ryzyko kursowe i ryzyko zadłużenia bardzo mocno rosną.

 

Zmiana standardu raportowego w przypadku Enter Air w 2016 roku może spowodować wyraźną poprawę raportowanej marży operacyjnej do poziomów, jakie notują analizowani wcześniej przewoźnicy. Podobnie przewoźnik czarterowy może liczyć na zaraportowanie niższego poziomu kosztów. Gotówkowo nie zmieni się nic.

Dzięki korzystnej sytuacji w 2016 i możliwym działaniom refinansowania i wydłużenia zobowiązań finansowych, linia mogłaby także poprawić nieco poziom marży netto

Ocena finansowa Enter Air może ulec erozji. Pogorszyć się może wskaźnik zwrotu z zaangażowanego kapitału, który przed zmianą plasował się w połowie tego, co pokazują linie niskokosztowe. Wskaźnik długu mógłby ulec podwojeniu. Obecnie wynosi on 3 krotność kapitałów własnych. Po zmianie mogłaby to być 6-krotność. A więc istotnie mniej przestrzeni do dalszego zwiększania poziomu długu. Co przyniesie przyszłość, czas pokaże.

Przygotowanie się na zmiany

Pozostają ponad dwa lata na adaptację nowego standardu leasingu. Zapewne spowoduje on wiele rozważań dyrektorów finansowych wewnątrz firm i z audytorami. Są w nim bowiem elementy, które w procesie szacowania będą wynikać z oceny i deklaracji Zarządu danej spółki. Skoro będzie mniej sposobów dla tych, którzy chcieliby swój dług schować poza bilans, będzie też więcej dyskusji z bankami i instytucjami finansowymi. Może rozwiną się nowe długoterminowe produkty wynajmu „mokrego” samolotu wraz załogami (ang. „Wet lease”) aby zapełnić „pozabilansową lukę”. „Wet lease” nadal pozostanie usługą, kosztem, a nie długiem.

Co do zasady, cała branża nagle stanie się magicznie „lżejsza kosztowo” i „cięższa kapitałowo” starając się wytłumaczyć całą sytuację w swoich sprawozdaniach rocznych. Przepływ gotówki wcale się nie zmieni – „Cash is the queen”!

Maciej Dziudzik

Invenium Management

International Accounting Standards Board – międzynarodowa organizacja wypracowująca globalne standardy finansowe skupiająca obecnie 122 organizacje zawodowe z 91 państw w tym Polskę “

Program I Międzynarodowej Konferencji Naukowo-Technicznej SMT3P

Przypominamy, że w dniach 28-30 września 2016 odbędzie się I Międzynarodowa Konferencja Naukowo-Techniczna “ZARZĄDZANIE BEZPIECZEŃSTWEM W TECHNIKACH, TECHNOLOGIACH I POLITYCE TRANSPORTOWEJ (SMT3P). Wydarzenie ma miejsce w Międzynarodowym Porcie Lotniczym Katowice-Pyrzowice oraz Ustroniu.

 

Pobierz PROGRAM KONFERENCJI SMT3P!

 

Konferencja rozpocznie się o godz. 11:20 w Międzynarodowym Porcie Lotniczym Katowice od wygłoszenia referatów inauguracyjnych zaproszonych gości. Po godz. 14 nastąpi uroczyste podpisanie umów o współpracy. Obrady drugiego i trzeciego dnia konferencji odbędą się w Hotelu Diament w Ustroniu. Uprzejmie informujemy, że wystąpienia i prezentacje nie powinny trwać dłużej niż 15 minut.

 

ZARZĄDZANIE BEZPIECZEŃSTWEM W TECHNIKACH, TECHNOLOGIACH I POLITYCE TRANSPORTOWEJ

Ciekawy artykuł na portalu PRTL.pl

Air China w Warszawie – szanse i zagrożenia dla rynku cargo lotniczego w Polsce

Na początku trzeciej dekady września chiński narodowy przewoźnik Air China rozpocznie operowanie według regularnego rozkładu z Pekinu do/z Warszawy. Na początku mają to być cztery loty w tygodniu stanowiące uzupełnienie istniejących już trzech połączeń LOT-u.

Z perspektywy rynku cargo jest to bardzo ważne wydarzenie. Pojawi się w Warszawie kolejny szerokokadłubowy samolot oferujący c.a. 160 ton udźwigu miesięcznie, przy wolumenie około 900 cbm. Będzie to trzeci po LOT, Emirates i Qatar szerokokadłubowy operator w EPWA. Ruch ten spowoduje znaczne zwiększenie powierzchni cargo dostępnej bezpośrednio pomiędzy PEK i WAW. Należy zauważyć, iż Air China posiadająca swoją sieć sprzedaży w Chinach i połączenia zasilające własny hub, będzie mogła dostarczać na ten odcinek towary z całego Dalekiego Wschodu. Nierównowaga pomiędzy przewozami z kierunku wschodniego (westbound) i w porównaniu do przesyłek wysyłanych na wschód (eastbound) zmniejsza się z roku na rok. Pomimo problemów gospodarczych Chin i poważnych turbulencji na rynku przewozów morskich a także pojawiającymi się na coraz to większa skalę inicjatywami transportu kolejowego, w dalszym ciągu dużo brakuje do zrównoważenia importu i eksportu. Cały kierunek dalekowschodni szacowany jest na 24-26% całego rynku przewozów lotniczych z/do Polski.

Kto może stracić a kto zyskać w związku wejściem Air China do Warszawy w zakresie przewozów cargo? Z pewnością zyska GSA China Airlines w Polsce, jeśli tylko wykorzysta nadążającą się okazję. Zyskają również importerzy, który uzyskają więcej bezpośrednich szybkich polaczeń. Zyska również agent handlingowy cargo.

Straci z pewnością Finnair i Cargolux oraz Lufthansa, SAS i Turkish Airlines, którzy w importach z dalekiego wschodu mają serwis oparty o dostarczenie towaru ciężarówkami. Około 160 ton przesyłek miesięcznie pojawi się na listach AWB Air China. Pojawienia się w WAW konkurencji nie powinny obawiać się Emirates i Qatar, których jakość serwisu się nie zamieni.

Pojawienie się Warszawie konkurencji na kierunku, gdzie już operuje LOT, będzie dla naszego narodowego przewoźnika nowym wyzwaniem, które może zostać zamienione w sukces. Należy zauważyć, że jest to zupełnie nowa sytuacja dla naszego flagowego przewoźnika.

Obydwie linie maja komplementarne sieci i obszary sprzedaży, naturalnym sposobem powinna być współpraca na podstawie umów o wspólnej sprzedaży czy innych bardziej zaawansowanych porozumień o współpracy niż wyniszczająca konkurencja.

Mariusz Kuczek 2016-09-16

Zachęcamy do lektury artykułu opublikowanego na PRTL.pl

LOT jako start-up?
Bartosz Czajka, 2016-09-08

Chyba żartujesz?! Pokaż mi ich wskaźniki finansowe… Tak odpowiedziałby analityk każdego większego banku lub agencji ratingowej na pytanie o sposób sfinansowania projektu podwojenia floty LOT w ciągu 3 lat.

Wczoraj pojawiły się w prasie przecieki odnośnie nowej strategii LOT, która ma zostać zaprezentowana podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy. W roku 2020 LOT ma mieć dwa razy więcej samolotów i dwa razy więcej pasażerów.

Pojawiają się dwa proste pytania: dlaczego taki poziom wzrostu i jaki będzie sposób jego sfinansowania?

W tym pierwszym elemencie LOT dorównałby historycznym osiągnięciom Emirates, Turkish Airlines, czy JetBlue, które na początku XXI wieku odnotowały niepowtarzalne fazy wzrostu swojej floty. Za rozwojem tych linii stały jednak ogromne pieniądze rządowe lub znakomita i unikalna strategia.

LOT póki co nie ma do zaoferowania ani jednego ani drugiego. Czy ktoś wierzy, że państwo polskie stać na dorzucenie się do inwestycji wartej 3,7 miliardów dolarów, czyli odpowiednika wartości rynkowej 30 samolotów 737-800 i 18 samolotów 787-8? Nie ma żadnego ekonomicznego uzasadnienia dla tak wysokiego tempa wzrostu. Czy LOT w koncepcji tworzenia regionalnego portu przesiadkowego w Warszawie jest wyjątkowy? Absolutnie nie…

Jeżeli chodzi o sposób finansowania to LOT przedstawiał do tej pory wizję wynajmu samolotów w leasingu operacyjnym. Można wtedy uniknąć zaliczek na zakup nowych samolotów, co jest oczywiście sporym wydatkiem. Nie zapomnijmy jednak, że podstawową wadą tego rozwiązania są dużo wyższe koszty operacyjne posiadania samolotów. Linie lotnicze obecnie robią wszystko, żeby jak najwięcej samolotów było ich własnością. Daje im to elastyczność w planowaniu (mogę latać więcej w lecie, a mniej lub w ogóle w zimie). Jest to także bezcenna „poduszka” na wypadek kryzysu w branży.

Wybierając wyłącznie leasing operacyjny LOT skazuje się na wyższe koszty w porównaniu do konkurencyjnych linii w przyszłości. Obowiązkowe odkładanie pieniędzy na przyszłą obsługę techniczną to także duże obciążenie dla linii lotniczej, która zawsze potrzebuje gotówki…

Dużo ciekawszą i warto głębszego przemyślenia koncepcją jest finansowanie floty samolotów przez rynek kapitałowy. Jest to w tej chwili na świecie dominujący sposób finansowania floty. Warto wrócić do tematu przyjęcia przez Polskę Konwencji Kapsztadzkiej z 2001 roku. Dzięki temu powstałaby znakomita szansa na obniżenie kosztu inwestycji we flotę LOT. Mam więc taki mały apel do premiera Morawieckiego, żeby przyjrzał się tej sprawie…

Wydaje się, że Polskim Liniom Lotniczym LOT potrzebny jest wzrost, ale w rozsądnym i finansowo uzasadnionym wymiarze. Są różne wizje strategiczne dla LOT. W mojej ocenie wciąż najbardziej skuteczną i optymalną kosztowo byłaby strategia skoncentrowania się na spełnianiu potrzeb pasażerów polskiego pochodzenia. Wraz z Polakami zamieszkującymi inne państwa niż Polska jest nas 60 mln!

Myślę, że w całym tym zamieszaniu umyka nam najistotniejsza informacja. LOT postawił w swoim rozwoju na amerykańskiego Boeinga. I chyba jest to dobra informacja, bo nie można osiągnąć konkurencyjnych kosztów utrzymania floty użytkując sprzęt od czterech różnych producentów – i to w ramach jednej, stosunkowo niewielkiej linii lotniczej.

Być jak Steve Jobs, albo co najmniej Richard Branson (założyciel linii lotniczych Virgin Atlantic), takie myśli kłębią się zapewne na szóstym piętrze biurowca LOT… Ale LOT nie jest prywatną firmą założoną przez kilku kolegów w garażu albo w pubie. LOT jest państwową firmą o strategicznym znaczeniu dla polskiej gospodarki oraz kształtowania wizerunku Polski zagranicą. Ma za sobą prawie 90 lat doświadczeń w obsłudze pasażerów, jak i bogatą historię problemów finansowych w ostatnich latach.

Firmie potrzebny jest wysoki poziom kompetencji w branży lotniczej, długoterminowa perspektywa, rozwaga i zorientowanie na wyniki finansowe. Zwrot z zainwestowanego kapitału w LOT musi być dużo wyższy niż koszt jego pozyskania. Tylko tyle, i aż tyle. Bo na końcu to decydent, a nie analityk w instytucji finansowej albo firmie leasingowej powie: „show me the numbers…”.

Bartosz Czajka
Bravo Charlie